środa, 31 sierpnia 2016

SZTUKA POSTĘPU!

   Od XIX wieku sztuka rozwija się niezmiernie szybko.
   Czy to dobrze?
W XIX wieku sztuka stała się dostępna dla wszystkich grup społecznych. Przepływ informacji, rozwój infrastruktury, media, to wszystko spowodowało nagły wybuch dziedzin i stylów sztuki. Szukano nowych rozwiązań, pomysłów, kompozycji, innowacyjnego podejścia do podjętych już wcześniej tematów. Im ktoś mocniej charyzmatyczny i ekscentryczny tym lepiej. 
   Ale XX wiek to była już eksplozja. Dzieło sztuki da się zrobić ze wszystkiego i wszystko może nim być!
   Futuryści...
   "Spalić muzea i biblioteki!"
Tak krzyknęłam powtarzając sobie notatki z historii sztuki przed obrona licencjatu, która miała miejsce w Bibliotece Publicznej. Żebyście widzieli miny pracowników biblioteki... - "Powiedz coś jeszcze z ciebie spalimy żywcem na stosie!". To motto o paleniu spuścizny naszych przodków to słowa właśnie futurystów. Uwielbiali postęp, intrygował ich rozwój miast, zachwycali się nowinkami technologicznymi, uważali że należy zapomnieć o przeszłości, o starych realistycznych obrazach, wygładzonych marmurowych rzeźbach, dekoracyjnej architekturze. Dlatego chcieli palić biblioteki, akademie i muzea, na szczęście, nic z tego im się nie udało zrealizować. 
   Ale udało im się zrewolucjonizować sposób postrzegania świata. Mianowicie - zauważyli że rozwój jest pełen ruchu, tępa, dynamiki. I w taki sposób próbowali tworzyć swoje dzieła. Na obrazie nie było ujęcia pewnego momentu, nie zatrzymania chwili i uwiecznienia tego na płótnie. Lecz całe działanie, etap tego ruchu. Najlepiej (moim zdaniem) to widać na weducie Boccioniego. Miasto tętniące życiem, dynamiczne i progresywne!
   To nie tętni życiem, ale jest progresem:





czwartek, 25 sierpnia 2016

SZTUKI PIERWOTNE

   Pierwsze przejawy były niewinne...
   Gdy miałam 11 lat mama zapisała mnie na zajęcia malarstwa, rysunku i historii sztuki, do tego raz w roku wybierało się dodatkowy fakultet. W tej wieczorowej szkole uczyłam się 5 lat, więc zdążyłam ukończyć fakultet z fotografii, ceramiki, grafiki komputerowej i grafiki warsztatowej. Ale niespecjalnie przykładałam się do tych zajęć, były raczej ucieczką przed nauką matematyki, która zawsze szła mi fatalnie. Uciekając przed tymi ścisłymi przedmiotami, zdecydowałam się na rozpoczęcie nauki w Liceum Plastycznym. Licząc, że nie będzie dużo nauki. 
   Tak bardzo się myliłam...
   Lubię kończyć to, co zaczęłam. Ale nim się to stało, przeszłam przez piekło. Idziesz do szkoły - ciemno (7.00), wracasz ze szkoły - ciemno (19.30). Odgrzewany obiad już nad książką, do 3 w nocy nauka, nie rysunki, nie projekty, nie zdjęcia. Potem 5 godzin snu i zaczynamy kolejny dzień, który wygląda identycznie jak wczorajszy. Każdego dnia po 3 klasówki i milion prac domowych, tak wyglądał poziom Plastyka. Jeżeli nie nadążasz to wypadasz z gry. Statystycznie odpada 50% uczniów, ale jedna klasa była wybitna: z 33 osób zostało 7...
   A kiedy ta cała sztuka?
   W sobotę.
Oczywiście mieliśmy w tygodniu 6 godz malarstwa, 6 godz rysunku, 3 fotografii, 3 kompozycji, 4 rzeźby i 8 specjalizacji. Ale jeżeli chcesz zdać to musisz przychodzić i w sobotę. 
   Przez tą szkołę straciłam chłopaka, przyjaciół, rodzina przestała wiedzieć kim jestem i jak wyglądam, a zyskałam żółte zęby od kawy, głęboką depresje i mnóstwo bezużytecznej wiedzy o historii sztuki.

Studia przy liceum to były wakacje:






   Tak się zajęłam użalaniem nad sobą, że zapomniałam opowiedzieć o jakimś artyście...
   Kiedyś moje ulubione martwe natury były pędzla Pietra Claesza. Barokowe kompozycje wypchane symbolami i motywem vanitas, przepełnione ciepłym mistycznym światłem.. Te domysły: czaszka oznacza szacunek dla śmierci, instrumenty podłużne symbolizują płeć męską, instrumenty obłe płeć żeńską, piórko - ulotność, orzech włoski - starość, kompas - podróże lub tęsknota, klucz - tajemnica i owoce albo kwiaty - to było wyzwanie. Jeżeli świeże to młodość, jeżeli przejrzałe to starość, jeżeli czerwone to miłość lub krew, jeżeli białe to czystość itd... A teraz połączyć te symbole w całość i wywnioskować, co naprawdę czuł autor. 
   Ale dorosłam i te realistyczne martwe przestały mnie porywać. 
   Polubiłam słoneczniki, ryby, buty itd Vincenta van Gogha. Inspirował mnie w swoim kolorze abstrakcyjnym, czyli taki kolor, który w rzeczywistości nie występuje w danym miejscu (np. niebieska trawa). A jego sposób prowadzenia pędzla - mistrzostwo!
   Kolejny genialny malarz martwych to Paul Cezanne. Na jego temat wystarczy tyle: układał kompozycje, siadał, malował, a potem często uznawał że to jest zły kadr, więc przesunie się ze 3 metry w prawo i pół metra do przodu i malował dalej jak gdyby nigdy nic!
   Ale mistrzem jest Pablo! Wg niego pomidor jest trójkątny i koniec!








środa, 24 sierpnia 2016

SZTUKA POD SZTUKĄ?!
  
   Czy to BYŁ mój obraz?
   yyyy, no
Tak się kiedyś zapytał mój brat patrząc na to, co maluje. Starając się wybrnąć z sytuacji, przypomniały mi się dzieła sztuki, ukryte pod warstwą farby...
Powszechna metoda "ukrywania" dzieł sztuki przed grabieżami, to właśnie zamalowywanie ich. Laik by pomyślał: "Ale jak to? Zamazać obraz?" No, tak to. Jeżeli obraz jest odpowiednio zabezpieczony, zawerniksowany itp, to zeskrobać czy po prostu zmyć wierzchnią warstwę to nie problem (może nie tak łatwo, jak komenda usuń warstwę w photoshopie, no ale do zrobienia). Wiele obrazów w taki sposób uniknęło kradzieży podczas wojny. 
   To się mojemu braciszkowi spodobało!
   Kolejnym powodem, dla którego zamalowuje się obrazy, to zwyczajny brak podłoża, czy nieudane dzieło. Artysta w nagłym napadzie weny bierze obraz, który go nie zadowala i tworzy nową kompozycję. Tak właśnie robił Rembrandt, Da Vinci, Vermeer, Van Gogh i wiele innych. 
   Tego mu już nie powiedziałam...
   Jest jeszcze jeden powód, dla którego coś się zamalowuje. Mianowicie tajemnica...
Na przestrzeni wieków było mnóstwo sekretów ukrytych przed całą ludzkością, krwawe bitwy, zbrodnie religijne, polityczne, wyrżnięcie całych rodów i miejscowości po to, by utrzymać tajemnicę przed ujawnieniem. Artyści romantyczni głosili tezę, że mają za zadanie ukazywać prawdę, przekazać coś więcej niż tylko "ładny obrazek". I wielu malarzy tak właśnie postępowało. Mieli dostęp do dworów królewskich, czy zakonów religijnych, widzieli romanse, awantury, zazdrość, kradzieże, ofiarne nabożeństwa i wiele innych spraw, które pragnięto ukryć. Choć pozornie malowali to, co im nakazano, to swoje "3 grosze" i tak wściubili! 
   Romanse rokokowe najlepiej widać na "Huśtawce" Fragonarda, niby urocze zakochane małżeństwo spędza wolny czas w ogrodzie. A za krzakami pod huśtającą się panią, inny pan zagląda pod jej spódniczkę. A ona w cale nie próbuje zakryć swoich pończoszek..
   Racja to nie jest zamalowane, ale tematycznie ukryte.
   Kolejne nieudane próby ukrycia to homoseksualizm Buonarrotiego.
On w życiu nie widział kobiecych piersi, a jeżeli widział to na pewno się im nie przyglądał z taką sumiennością z jaką robią to heteroseksualiści. Na "Piecie" Maryja ma tak krzywe piersi, że jest wrażenie jak doklejonych przez ślepca, a już nie wspomnę o "Zmierzchu i Jutrzence" czy "Nocy i Dniu"... Wyobraźcie sobie umięśnionego, rosłego mężczyznę z dosłownie doklejonymi połówkami cytryny - tak właśnie wygląda Noc i Jutrzenka z nagrobków Medyceuszy.
   Albo jeszcze wadliwe kobiety Vermeera, niby zwykły portret, ale, jedna próżna, druga zdradziecka, kolejna egoistyczna, itd
   Ale są również sprawnie ukryte tajemnice, jak np. symbole w Kaplicy Sykstyńskiej, czy ukryta kompozycja Anny Samotrzeciej Da Vinci-ego. Coś domalowane, bądź zamalowane z powodu cenzury to zdarzało się notorycznie. 
   Najbardziej zapadło mi w pamięć ukrycie szatami nagości "Sądu Ostatecznego" Michała Anioła (tak, uczepiłam się go dzisiaj). Wszystkie męskie okazy były nagie, niby nic nadzwyczajnego, przecież w kościołach jest mnóstwo nagich aniołków. No okej. Ale wygląda to dziwnie, jak nad ołtarzem wisi 140 (tak kojarzę) męskich penisów...
    Myślicie teraz pewnie co ja ukryłam pod swoimi obrazami? A może nic? 



"KORONA"
180 x 100 cm
2014r

Więcej obrazów na: karolinamasiewicz.wix.com/artist

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

SZTUKA JEST POTRZEBNA?

   Kiedyś ktoś zadał mi takie pytanie..
   I gdyby nie to że rozmowa odbywała się przez telefon to zapewne wydrapałabym tej osobie oczy. Ale niestety nie było to możliwe, więc wspięłam się na wyżyny swojej cierpliwości i wytłumaczyłam czemu służy sztuka oraz dlaczego jest obecna. Nie było to łatwe, ponieważ ludzie którzy zajmują się sportem i codziennymi, przyziemnymi sprawami, mają gdzieś ekspresyjną abstrakcję w salonie sąsiada, czy renesansową Cecylię Gallerani.
   Po co ta cała sztuka?
   Pierwszy i oczywisty powód to wiedza. Dzięki obrazom możemy dowiedzieć się o społeczeństwie, kulturze, modzie, układach politycznych, religijnych, bitwach, sporach  itp na przestrzeni wieków. Ale mój dyskutant nie był usatysfakcjonowany:
   "No wiem, super, fajnie, świetnie, ale nie jest mi to do szczęścia potrzebne. Było             minęło!"
   Spodziewałam takiej reakcji...
W jaki sposób określa się czy coś jest sztuką? Na chłopski rozum: podoba mi się albo nie podoba mi się. Więc idąc tym tropem - każdy chce mieć to, co mu się podoba. Dlatego że ludzie lubią otaczać się ładnymi rzeczami. Ładne,solidne meble, a nie stara szafa z spleśniałej dykty. Ładny,płaski telewizor, a nie wielki kloc, pod którym szafka się ugina. Ładna, duża wanna, a nie zardzewiałe wiadro. Ładny widok za oknem, a nie blok, który zasłania światło słoneczne przez cały dzień. Ładny obraz na ścianie nad kanapą, a nie wyblakły portret z podstawówki z przed 16 lat, na którym wypadły Ci mleczne jedynki i w koszuli z szerokim, ażurowym, białym kołnierzykiem... 
To jest tylko kilka przykładów decyzji jakich podejmujemy codziennie w wyborze "podoba mi się, nie podoba mi się".
   Mój rozmówca stał się bardziej bardziej przychylny.
   Ale...
"Założysz różową koszulkę w kotki, rurki i wsiądziesz na beżową holenderkę z koszyczkiem?". (Mój dyskutant wyobraził sobie siebie: fullcap, zarost, różowa koszulka, rurki i zamiana czarnego Gamblera na beżowy rower miejski??!!) 
"No, nie, ale...
 Dlaczego?
 Bo mi się nie podoba"

   Udało mi się przekonać go do sztuki, ale bez przesady:




"AUTOPORTRET"
110 x 100 cm
olej na płotnie 
2015r

czwartek, 18 sierpnia 2016

SZTUKA TWORZENIA SZTUKI...

   Zacznę od początku, tylko że..
   Nie wiem gdzie jest początek.
Bo jak możemy coś nazywać sztuką? Każdy człowiek jest inny i każdemu podoba się co innego. Dla jednych piękną sztuką będzie romantyczny widok mola, jeziora, łódek przy zachodzącym słońcu, a dla innych (w tym ja) to najgorszy kicz (chociaż patrząc obiektywnie to kicz, też jest sztuką... :/), który miałam nie przyjemność malować, ale to kiedy indziej opowiem. Dla kolejnych sztuką jest obraz z milionem nie zaplanowanych plam, ekspresyjnych machnięć puszki nad płótnem, niby nie zaplanowanych, ale nie całkiem pozostawiony przypadkowi (wielu z Was pewnie przypomniał się teraz świetny artysta, któremu lekarz dał pomysł na karierę)... a dla jeszcze innych genialnym dziełem jest "Białe na białym". Dla kolejnych...
   Mogłabym tak do końca świata..
   Ale co Wy sądzicie?
Gdzie zaczyna się sztuka? Co to słowo oznacza dla Was?
Bo dla mnie sztuka rozpoczęła się wtedy:





"WYSPA"
60 x 60 cm
olej na płótnie
2014


"DECYZJA"
80 x 60 cm
olej na płótnie
2014


"DYLEMAT"
80 x 60 cm
olej na płótnie
2014